Śniło mi się...

Nie wiem czy to pod wpływem wczorajszych działań twórczych czy też słońca i lenistwa śpiochowego, a może zaproszenia z pracowni na Noc Muzeów, miałam nad ranem przedziwne sny...

...Jechałam na kupie ludzi w sztruksowej spódnicy machając nogami obleczonymi w brązowe prążkowane rajstopy, obok kolega z pracy i Małżon, nie wiem gdzie jechaliśmy ale świeciło słońce...
...byłam w pracy i przez okno uciekł mi Stefan, ganiałam go ale znajdowałam tylko inne rude koty z białymi krawatkami...
... byłam w Ogrodzie Sztuk, Rysio ze mną rozmawiał o raku, a ja tam miałam wrócić i lepić, i czułam prawdziwa radość...
... ktoś bez pukania wszedł do mieszkania a ja ledwo wstałam i nie mogłam wyostrzyć wzroku, wyjrzeć przez wizjer, wygoniłam tylko i zamknęłam drzwi ale miałam świadomość, że może wejść oknem...

A wszystko to śniło mi się przez krótki czas jaki minął od wyjścia do pracy Małżona a mojego przebudzenia.
Dziwne były, pamiętam je tak dokładnie, a najbardziej radość z powrotu do pracowni. To już dwa lata mijają jak byłam tam ostatni raz i niestety na razie nie wrócę ze względów finansowych :( Na razie wracam jedynie do codzienności, idę serwować leki i oklepywać Córcię.

Komentarze

  1. Też znalazłam to ogłoszenie i miałam wysłać Ci link z propozycją wspólnej wyprawy:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Za wszystkie słówka od Was dziękuję :) a za weryfikacje przepraszam, spamerzy nie dają mi żyć :(

Zimowy pilaw z pęczaku - na wizji

Popularne posty