Yum Yums czyli zakręcone pączki i potwór z Nibylandii

Nie lubię jak wieje wiatr, przynosi niepokój, bezsenność i niemoc. Tak mam od lat. Dzisiaj w nocy wiało i wieje nadal, na szczęście świeci słońce dodające optymizmu temu dniowi.
Zapanowała cisza. Dzieciaki ubrane powędrowały na zajęcia i bale (wymalowana Córcia sztuk raz). Miłe uczucie pobyć choć chwile samą i móc skupić się tylko na tym co istotne w tej chwili. Już marzę o kawie i pączku, ostatnim jaki się ostał z Tłustego Czwartku!

Dzisiejszy post będzie takim właśnie tłustoczwartkowym wspomnieniem. Co roku staram się smażyć/piec pączki z innych przepisów by potem po wielu próbach wybrać ten jedyny.
Po ubiegłorocznym hicie jakim były pączki ziemniaczane przyszła pora na Yum Yumsy. 
Przepis znalazłam w Moich Wypiekach. Z ciasta wykonałam i świderki, jak w oryginale, i kilka pączków tradycyjnych z marmoladą. 
Ciasto jest świetne w formowaniu, nie klei się do rąk, jest delikatne i niezbyt słodkie. Dzieciaki jadły pospane cukrem pudrem ja wolałam te lukrowane. Wg mnie przebiły w tym roku pączki pieczone, które rok temu bardzo mi smakowały a teraz umiarkowanie.
O samych Yum Yumsach poczytajcie sobie w Moich Wypiekach, ja zapraszam po przepis :)


Yum Yums czyli zakręcone pączki

na około 20 sztuk:

500 g mąki pszennej chlebowej
pół łyżeczki soli
28 g drożdży świeżych lub 14 g (2 saszetki) drożdży suchych
30 g cukru
100 g masła, schłodzonego i pokrojonego w cienkie plasterki
250 ml wody
1 jajko

olej, do smażenia
lukier - 1 szklanka cukru pudru roztarta z 3 - 4 łyżkami wody lub soku z cytryny (proporcje trzeba zwiększyć)

Do naczynia przesiewamy mąkę pszenną, cukier, sól, suche drożdże (ze świeżymi należy najpierw wykonać rozczyn) i mieszamy.
Dodajemy masło i delikatnie łączymy. Nie wyrabiamy z mąką gdyż masło powinno być cały czas widoczne w postaci plasterków posypanych mąką.
Dodajemy wodę i roztrzepane jajko, i mieszamy by składniki połączyły się w kulę.
Przykrywamy miskę folią spożywczą i odstawiamy na 30 minut w ciepłe miejsce by drożdże w cieście zaczęły pracować.
Ciasto rozwałkowujemy na duży prostokąt, lekko podsypujemy mąką stolnicę i wałek.
Ciasto wałkujemy tak, by dłuższe boki były na górze i dole ciasta, a krótsze po bokach.
Końce krótszych boków unosimy i zakładamy do środka. Następnie całość składamy jak książkę, na pół.
Proces wałkowania i składania powtarzamy 2 - 4 razy, aż widoczne kawałki masła znikną.
Ciasto owijamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki na 30 minut, by ciasto odpoczęło.


Ciasto w lodówce urośnie (ja na zdjęciu powyżej). Wyjmujemy je z lodówki i rozwałkowujemy na duży prostokąt o grubości około 1 cm. Tniemy go w paski o szerokości około 1,5 - 2 cm. 
Zaplatamy po 2 paski razem, w świderek, łączymy końce a następnie zapleciony pasek kroimy na mniejsze części.
Zakręcone yum yumsy odkładamy, przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce na 1 godzinę. Powinny podwoić objętość.
Wyrośnięte ciastka smażymy w tłuszczu rozgrzanym do 175 st.C z obu stron, do złotobrązowego koloru.
Odsączamy na ręczniku papierowym a następnie polewamy gęstym lukrem, u mnie wymieszanym e skórka pomarańczową z cykaty.




Weekend minął w zawrotnym tempie. Szczególnie sobota była intensywna! Razem z Brownie z orzechami i wiśniami odwiedziliśmy Wujka Olka w nowym mieszkaniu, potem moją babcię czyli Prabcię jak mówią dzieciaki. Istny maraton! Wróciliśmy dopiero ok 20ej śpiący i zmęczeni.
Dzień zaczął się jednak zupełnie inaczej niż inne wolne dni bo seansem kinowym w postaci "Dzwoneczka i bestii z Nibylandii".
Wybraliśmy się z dzieciakami i o dziwo Syncio dał bez problemu radę wysiedzieć w kinie mimo reklam.
Film był interesujący, pełen emocji, trochę straszny, ciutke smutny. Córcia uroniła łezkę a ja dwie :) Przede wszystkim nie był to typowy tak optymistyczny i wesoły Dzwoneczek jak zazwyczaj.
Wróżka ta była tu postacią drugoplanową a prym wiodła Jelonka i jej zamiłowanie do zwierząt.
Film trzymał w napięciu do samego końca.
Bardzo polecam!!!


I jeszcze muzyczna wspomina z dzieciństwa. Lubiliście ten serial???????

Komentarze

  1. Pyszne i kuszące!
    Zjadłabym o wiele za dużo...

    OdpowiedzUsuń
  2. wygladaja cudnie:))) a ja pączków juz z rok nie jadłam:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, jak ja bym zjadła takiego domowego pączusia!
    A Jelonka to chyba moja ulubiona wróżka :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Za wszystkie słówka od Was dziękuję :) a za weryfikacje przepraszam, spamerzy nie dają mi żyć :(

Zimowy pilaw z pęczaku - na wizji

Popularne posty